Coś niebywałego
24.04.2014
Przez lata pracy w tej firmie widziałem już różne rzeczy. Z reguły ustalenie przyczyn reklamacji jest dla mnie sprawą bardzo prostą i nie wymaga zbyt wielu czynności. Jak zwykle w takich okolicznościach większym wyzwaniem bywa raczej przekonanie pozostałych jej uczestników do moich racji. Na szczęście jak do tej pory nie zdarzyło mi się także, aby ktoś ostatecznie podważał moją ekspertyzę lub ustalenie przyczyn nie było możliwe. Tym razem sprawa miała się jednak zgoła inaczej.
Reklamacja nadeszła drogą mailową od naszego dystrybutora z okolic Kartuz. Od samego początku naznaczona była brakami formalnymi, więc chwilę trwało zanim ustaliliśmy po pierwsze co jest przedmiotem reklamacji oraz jakie są okoliczności w jakich doszło do zdarzenia. A jak się okazało nie doszło do byle czego. Poniższe zdjęcie mam nadzieję choć w części odda to, do czego doszło :
A doszło do totalnej demolki. Zdjęcie jasno obrazuje roztrzaskane na kawałki elementy komina i to nie tylko wkłady ceramiczne, ale także, i co jest w tym najbardziej zaskakujące pustaki. Nie ma co ukrywać, że taki obrazek rodzi całe mnóstwo pytań. Jak więc doszło do tego, że oglądamy to co widzimy?
Ponieważ z wielkim trudem byliśmy w stanie uzyskać cokolwiek drogą pisemną, postanowiłem wyprzedzając procedury zadzwonić i o parę rzeczy zapytać. Powiem uczciwie, byłem po prostu niezmiernie ciekawy całej tej sytuacji. Telefon odebrała Pani Wioleta. Przedstawiając się, zapytałem co się stało. Dowiedziałem się wtedy o wszystkim, jak cała sytuacja widziana była okiem kobiety. Okoliczności okazały się być dosyć typowymi, a więc nowo budowany dom, świeżo wymurowany komin, kolejno tynki, posadzki, kafle. Należało więc podłączyć jakieś urządzenie grzewcze, aby przyspieszyć schnięcie. Od samego początku komin budził wątpliwości Pani Wiolety. Mianowicie jak sama stwierdziła, miał bardzo słaby ciąg, a wręcz wcale go nie było. Do tego zauważyła, że bardzo nagrzewa się ściana stykająca się z obudową komina. Ale niestety palić trzeba było, więc paliła. Po niespełna trzech dniach będąc na miejscu doszło do zdarzenia, które ją niewątpliwie przestraszyło. Huk, ogromny trzask, można by tu jeszcze użyć kilku innych sformułowań, niekoniecznie eleganckich, ale może bardziej dobitnie oddających to co dobiegało z kotłowni. Innymi słowy wyraźny odgłos wybuchu. Przerażona Pani Wioleta pobiegła tam czym prędzej chcąc sprawdzić co zaszło. Kiedy weszła do środka słyszała już tylko odgłos walących się na siebie z góry do dołu elementów komina. Drzwiczki wyczystki w ogóle nie były wklejone więc wypadły, a z nimi dobrych kilka kilogramów kominowego gruzu. Reszta utkwiła na dnie.
Zawsze powtarzam, dosłownie przy każdej okazji, że zakup komina jest sprawą odpowiedzialnego i mądrego wyboru. Jest jednym z najbardziej newralgicznych puntów w naszym domu, więc nie może być kwestią przypadku czy nawet ceny na się decydujemy. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo nie należy oszczędzać. Drugą sprawą natomiast jest kwestia montażu. Nawet najlepiej przygotowany komin można źle zmontować. Dlatego ogromną bolączką polskich placów budowy, szczególnie budownictwa jednorodzinnego jest niestety brak właściwego ich nadzoru.
Sam budowałem dom, więc wiem coś o tym. Mój kierownik budowy wziął niedużo za tak zwany nadzór, z czego niezwykle się ucieszyłem. Kilka wpisów w dzienniku na koniec budowy to cały wysiłek jaki podjął, a więc jaka płaca taka praca. Różnicę z nawiązką dołożyłem do kosztów materiału, nie mówiąc o zaniedbaniach, na które muszę patrzeć do dziś. Jednak ja w porównaniu do Pani Wiolety to mam szczęście. Bo czymże są nierówne ściany, czy pękająca podbitka do wybuchu w domu. Było dla mnie sprawą niezwykle ważną z wielu względów aby przeprowadzić te oględziny jak najszybciej na miejscu. Finał naszej rozmowy jednak był bardziej zaskakujący niż jej początek. Okazało się bowiem, że nie ma już czego oglądać, gdyż wykonawca Pani Wiolety tak szybko rozebrał komin, że nie było do czego przyjeżdżać. Mało tego, dowiedziałem się również, że chyba niewiele tego zostało nawet na zewnątrz, gdyż całość została zgruzowana i wywieziona przez tegoż Pana w niewiadomym kierunku. Kwestia wyjaśnienia tego przypadku pozostała więc już tylko i wyłącznie na płaszczyźnie teoretycznych dociekań. Poinformowałem więc Panią Wioletę, że reklamację niestety muszę odrzucić z uwagi na brak możliwości jej faktycznego przeprowadzenia. Moja rozmówczyni nie była tym faktem zdziwiona, gdyż jak sama powiedziała, spodziewała się takiego stanowiska z naszej strony. Rozmawiała wcześniej z kominiarzem, który jej oznajmił, że komin niech próbuje reklamować, ale na jego oko producent reklamację odrzuci, gdyż musiało dojść do jakiś POTĘŻNYCH błędów montażowych skoro taki był tego finał. W poczuciu obowiązku Pani Wioleta postanowiła więc tylko i wyłącznie poinformować nas o zdarzeniu, nie wysuwając żadnych roszczeń.
Sprawa oczywiście jest bardzo przykra, ciągle będąc jednak skonsternowanym całą sytuacją, zapomniałem zapytać nawet czy wykonawca poczuł się do odpowiedzialności za całe zdarzenie. Mam cichą nadzieję, że tak, a z drugiej strony czuję ogromną ulgę, że nic nikomu się nie stało.
Instrukcja montażu oraz narzędzia, które dołączamy w pakiecie naprawdę umożliwiają prawidłowy montaż komina. Jeżeli z kolei ktoś nie chce lub nie lubi czytać niech po prostu zadzwoni do któregoś z naszych doradców regionalnych, a wtedy też wszystkiego się dowie. Od tego jesteśmy aby pomagać oraz doradzać i naprawdę nie pobieramy za to pieniędzy.
Pozostaje oczywiście nierozwiązaną sprawa przyczyn tej katastrofy. Jeśli chodzi o mnie, z uwagi na brak możliwości przeprowadzenia oględzin, pozostaje ona w kwestii teoretycznych rozważań. Mam oczywiście swój pogląd na to, ale chętnie wysłuchałbym co wy o sprawie sądzicie. W takich sytuacjach ponadto zastanawiam się, w co jeszcze powinniśmy wyposażyć komin, aby takich oraz innych przypadków błędów montażowych więcej nie było. Może macie jakieś pomysły? Czekam na wasze propozycje. Twórca pomysłu, który wdrożymy w życie zostanie oczywiście nagrodzony.
Komentarze:
Klientka ma prawo tak przedstawiać gdyż dzięki pękającego komina oraz spadających elementów mogły wywołać takie właśnie wrażenie. Jednak moim zdanie najbardziej prawdopodobny scenariusz to:
1. Niezgodne z instrukcją wykonanie płyty przykrywającej komina i w rezultacie zblokowanie ceramiki w betonie(przy naprężeniach rozgrzanej ceramiki coś musi ustąpić).
2. Zblokowanie ceramiki zaprawą(niechlujnie kładzioną na pustaku) i spowodowanie tzw. mostków termicznych. Co mogło powodować nagrzewanie się ścianek zewnętrznych obudowy oraz przy wyższych temperaturach(przy braku tzw. szczeliny kompensacyjnej) popękanie tej obudowy.
Opisane błędy mogą spowodować takie właśnie skutki końcowe jak widać na zdjęciu. Ale czy to mogło być przyczyną ??? Niestety boję się, że mogę być daleki od prawdy o lata świetlne...
Pozdrawiam
R.D.
Mogą być różne motywacje takiego postępowania i różne metody, oto kilka wersji:
1. Po zakończeniu murowania pustaków bezpośrednio na nich murują cegły ściśle wokół rur ceramicznych i o przymurowanie łatwo.
2.Przypadek analogiczny tylko wykonują płytę wspornikową traktując pustaki jako postument, fundament a "wiadomo na fundamencie powinna być izolacja" i jeżeli dali izolację między płytą a pustakami to nie mamy trwałego połączenia. Jeżeli jednocześnie zalali płytę wspornikową lub przykrywającą razem z rurą ceramiczną cytuję: "bo wiadomo szczelność musi być" to mamy ciekawą sytuację w której do ceramiki przyłożona jest siła od kilkudziesięciu do kilkuset kilo.
W opisanej sytuacji i po wyglądzie strzaskanych rur można założyć iż mamy do czynienia z dość dokładnym wykonawcą (brak śladów zaprawy na rurach, brak nadlewek kleju od środkowej części oraz fakt jak szybko wykonawca "posprzątał") który popełnił wyżej opisany błąd. Paradoksalnie im był dokładniejszy tym większa szansa na "ekspolzję w kominie. Wyjaśnię to najprościej na zasadzie słonych paluszków;-) gdy próbujemy zgnieść paluszek ustawiając go na stole pionowo i naciskając od góry to wygięte lub z uszczerbkami pękają szybko a idealne wytrzymują dużo i pękają mocno odskakują.
Moim zdaniem ceramika była dokładnie sklejona i trzymała pion dzięki temu w trakcie ostrego palenia i rozgrzewania była w stanie wytrzymać bardzo dużą siłę przyłożoną od góry (nie było tak zwanego słabego ogniwa które pęka pierwsze). Teoretycznie też jeśli płyta wspornikowa lub przykrywająca lub jakaś ceglana nadbudowa nie była przymurowana do pustaków to ceramika po rozszerzeniu mogła ją unieść na kilka do kilkudziesięciu milimetrów, to co się stało następnie najlepiej zobrazuje film z badania wytrzymałości betonu:
http://www.youtube.com/watch?v=KcT0RaX3B5Y
Próba ściskania betonu, Politechnika Warszawska
Dobra statyka i duża siła spowodowały że rury pękły praktycznie jednocześni i bardzo eksplozywnie wywołując efekt wybuchu. Natomiast jeśli "nadbudowa" była uniesiona to następnie spadła kilkadziesiąt milimetrów na pustaki i zadziałała jak kafar i mogła skruszyć kilka.
Jeśli chodzi o profilaktykę to może warto taki przypadek rozrysować i umieścić na stronie jako przestroga wraz z filmem (beton, ceramika itp.)
Pozdrawiam
Mariusz Bańkowski
WAŻNE:
1.
Przed pierwszym rozruchem kotła, jak również po dłuższej
przerwie w jego pracy, komin należy rozgrzewać stopniowo.
Rura jest produkowana w tym samym zakładzie, więc jeżeli rury schiedela nie wytrzymują temperatury to te z braty mają wytrzymać?
Jako pracownik firmy BRATA, bardzo się ucieszyłem, że konkurencja tak uważnie śledzi nasz blog i choć uwagi Wasze Panowie są może mało konstruktywne a tylko kąśliwe to pociesza mnie to, że praca moja i moich kolegów odnosi skutek i wzbudza tak wielkie w Was zainteresowanie:-)
Wielka prośba z mojej strony do Was to, więcej merytorycznych komentarzy (które pozwalają dyskutować na poziomie) a mniej przedszkolnych wrzutek do których nawet niema sensu się odnosić.
Pozdrawiam serdecznie
Pracownik BRATA - Robert Dubielecki