Koszmar młodego inwestora

Budowa domu z pewnością napawa dumą młodego inwestora. Pnące się szybko w górę ściany, potem kolejno stropy, więźba i dach. Obraz ten najczęściej wywołuje niekiedy skrywany, ale na pewno szczery uśmiech zadowolenia. Mamy wtedy wrażenie, że robimy coś naprawdę ważnego w życiu. I kiedy wydaje nam się, że wszystko jest jak najlepiej, dopada nas jeden z dwóch koszmarów budującego.

Pierwszym z nich jest cieknący dach, drugim cieknący, bądź mokry komin. Z oczywistych względów to właśnie z tym drugim przypadkiem przyszło mi się ostatnio mierzyć. Otóż nie dalej jak kilka tygodni temu zadzwonił do mnie człowiek z prośbą o pomoc. Odniosłem wrażenie na początku rozmowy, że ten Pan Darek chciał po prostu podzielić się swoim problemem, nie do końca wiedząc czy puka do odpowiednich drzwi. Niedawno zakończył budowę domu i jak się okazało, ma strasznie irytujący go problem. Co jakiś czas na ścianie komina na poddaszu wychodzi mu mokra, paskudna plama.

Nie wiedział już, co ma z tym problemem robić. Pierwotnie poszedł po pomoc do dekarza. Owszem dekarz się na dachu pojawił. Oczywiście zgodnie z zawodową solidarnością zapytał „ kto Panu tak tą obróbkę spier ... ?„ po czym przystąpił do pracy. Wszystko zerwał, jeszcze raz używając taśmy ołowianej - pouszczelniał, założył ponownie obróbkę blacharską, zasilikonował co się dało i poszedł. Zagwarantował, że nie ma prawa aby cokolwiek się przecisnęło. I faktycznie, jakiś czas był spokój, aż pewnego dnia ściana znowu zrobiła się mokra. „Myślałem, że mnie szlak trafi” powiedział Pan Darek. Faktycznie wydał znowu sporo pieniędzy na materiały, zapłacił dekarzowi za robotę, a komin znowu mokry. Ponieważ do swojego majstra dodzwonić się mu nie udało, postanowił wezwać kolejnego. Ale jaki sens skoro jeden nie lepszy od drugiego- pomyślał, ale ponieważ tonący jednak brzytwy się chwyta, więc nie było wyjścia. Kolejny dekarz , tym razem z polecenia, wszedł na dach. Chodzi, ogląda, myśli, po czy pyta : „kto Panu to robił?” , mój rozmówca wymienił wtedy poprzednika z imienia i nazwiska. „Proszę Pana, ta obróbka jest zrobiona na najwyższym poziomie, z zastosowaniem właściwych materiałów, dokładnie i starannie, nie ma opcji, żeby cokolwiek tam zaciekało”. Pan Darek jak on to sam powiedział „zbaraniał”, ale faktycznie musiał się zgodzić. Bo ta robota jak sam o niej wspominał, wyglądała faktycznie na wykonaną zawodowo. I tak wróciliśmy do punktu wyjścia.

Zapytałem wtedy o charakter tych plam, czy komin jest mokry nieustannie, czy okresowo. Czy woda na kominie na charakter zacieku czy plamy. Odpowiedź jaką otrzymałem, wzbudziła we mnie lekki uśmiech na twarzy, a mogłem sobie na niego pozwolić tylko dlatego, że rozmawialiśmy telefonicznie. Otóż okazało się, co potwierdziło załączone zdjęcie, że nie jest to zaciek, a więc faktycznie ma ma mowy o przeciekającej obróbce komina. Plama ewidentnie pochodzi z wnętrza komina, po drugie Pan Darek zeznał, że mokre plamy mają charakter okresowy. Nie ma z nimi problemu kiedy deszcz pada niemal pionowo, czyli przy bezwietrznej pogodzie. Problem zaczyna się gdy podczas deszczu porządnie wieje. Mój uśmiech pojawił się z dwóch powodów. Raz, że wiedziałem już co jest powodem owych plam, a dwa reklamacja ta potwierdza konieczność stosowania pewnego elementu w kominie, o który już wielokrotnie sprzeczałem się z tak zwanymi „specjalistami” od kominów.

Dla nabranie pewności poprosiłem aby Pan Darek wszedł jeszcze raz na dach, ale już nie celem ponownego przeglądu obróbki, ale zakończenia samego komina. Poinstruowałem go, aby zwrócił szczególną uwagę na płytę przykrywającą, stożek, ale nade wszystko na kołnierz, a w zasadzie na jego brak, ponieważ podejrzewałem, że montażystom komina po prostu zapomniało się go zamontować. Dla pełnego zrozumienia sytuacji postanowiłem załączyć na szybko przygotowany rysunek.

Pan Darek po krótkim wykładzie, i przestudiowaniu naszej instrukcji montażu, która dostępna jest na naszej stronie internetowej zrozumiał zasadę prawidłowego zakończenia komina, więc stwierdził, że będzie wiedział gdzie i czego należy szukać. Następnego dnia zadzwonił do mnie ponownie. Okazało się że kołnierz jednak był na miejscu, ale nieprawidłowo zamontowany. Ekipa budowlana postanowiła samodzielnie wykonać płytę przykrywającą, nie korzystając z naszych gotowców i niestety zrobili za dużą dziurkę. Kołnierza nie dało się wobec tego prawidłowo osadzić, ale grunt to prowizorka. Wielkimi szparami między tym czymś a naszym kołnierzem woda strumieniami płynęła w dół. Mało tego, wełna która powinna być obcięta ok 10cm poniżej górnej krawędzi ostatniego pustaka, jak widać to na rysunku powyżej , z jakiejś niewiadomej mi przyczyny dociągnięta została aż pod sam szczyt stożka. Mimo widocznego problemu wyczułem w głosie Pana Darka wyraźną ulgę. W końcu ktoś pomógł mu rozwiązać tą przykrą zagadkę. Z jego strony padło już tylko jedno pytanie : „To co teraz robimy?”. Innego wyjścia nie było.

Konieczne było:

1. zdjęcie tego czegoś betonowego, czego nie śmiem nazwać płytą przykrywającą,

2. obcięcie wełny do opisanego wyżej poziomu,

3. założenie nowej tym razem profesjonalnie przygotowanej płyty przykrywającej, czyli nieskromnie mówiąc naszej,

4. założenie i uszczelnienie kołnierza.

 

To wszystko celem nie dopuszczenia wełny do ponownego zamakania. Pozostał jeszcze problem osuszenia wełny która już była namoknięta. I w tym miejscu kłania się zwalczana przez niektóre chore ideologie kratka wentylacyjna, która powinna być zamontowana na dole komina. Dzięki niej, właściwie zakończonemu kominowi oraz drożnych kanałach wentylacyjnych wewnątrz pustaka możliwe będzie wysuszenie wełny i doprowadzenie komina do stanu idealnego.

Zarekomendowałem oczywiście nasz niezawodny serwis, ale Pan Darek naładowany wiedzą stwierdził, że spróbuje zrobić to własną ekipą, gdyż jak stwierdził „ teraz to już sam ich dopilnuje”. Przekonałem jednak, że warto abyśmy to jednak my zrobili, ze względów gwarancyjnych. Po drugie nasza ekipa dokona bezpłatnego przeglądu całego komina. Robotę na pewno wykona fachowo, a w razie niespodzianek dokonają także innych napraw. Nie musiałem dłużej przekonywać Pana Darka, który bądź co bądź zapłacił już sporą cenę za tanich robotników.

Decyzja się opłaciła, ponieważ oprócz naprawy zakończenia komina, wykonania otworu i zamontowania kratki, której niestety nie było, nasz serwis zlokalizował inna usterkę :

Znany wielu powracający problem usztywnionionego króćca trójnika spalinowego. Inwestor stwierdził, że usterką tą usunie sam. Nie mam wątpliwości,że koszmar Pana Darka na szczęście się skończył. Jeżeli komuś z was przytrafiło się coś podobnego – piszcie, postaramy się pomóc.

 

Komentarze: