Zakończenie komina
20.04.2016
Diabeł tkwi w szczegółach. Wszystko zrobione jak należy, a jednak coś nie działa. Ile to już razy dokonując drobnej naprawy, czy podłączając nowo zakupiony sprzęt dochodzimy właśnie do podobnego wniosku? W takich sytuacjach zdani na niezgłębione pokłady własnej cierpliwości, przyczyn braku pożądanych skutków, poszukujemy sami lub zgodnie z regułą panującą w pewnym teleturnieju wykonujemy telefon do przyjaciela bądź specjalisty.
Właśnie z takim dylematem przyszło się ostatnio zmagać Panu Łukaszowi ze Szczecina :
Dzień dobry,
Jestem posiadaczem systemu kominowego Państwa produkcji: Brata Turbo z wentylacją 140, długość 6,33. Od jakiegoś czasu komin jest mokry między drzwiczkami rewizyjnymi a drzwiczkami ścieku kondensatu. Mokre jest miejsce ścieku kondensatu z syfonem. Wilgotne są elementy ceramiczne, dolna część komina. Proszę o informację z jakiego powodu tak się dzieje. Wszystkie elementy syfonu są szczelne. Na załączonym zdjęciu widać, w którym miejscu skrapla się kondensat. W załączniku przesyłam również zdjęcia komina od środka.
Z poważaniem
Łukasz
Zdjęcie jak zdjęcie. Faktycznie widać że to ściek kondensatu. Przyglądając się uważniej, w górnej jego części rzeczywiście dostrzec można subtelną kroplę wody, mającą za chwilę opaść zgodnie z prawem powszechnego ciążenia w dół. Poza obiektywnym stwierdzeniem słuszności zadawanych przez Pana Łukasza pytań, nic więcej z tego zdjęcia wywnioskować jednak nie można. Ważniejsze natomiast było to, co napisał. Wynika z tego, że próbował zlokalizować przyczyny przecieków. Wykluczając nieszczelność w obrębie syfonu na pewno ułatwił nam zadanie. Jedno potencjalne miejsce do sprawdzenia mniej. Istotną jednak, jak się szybko okazało była druga nadesłana fotografia :
Niby nic szczególnego, a jednak mówiąca ogromnie dużo. Co z niej wynika, że wszystko nagle stało się dużo prostsze? Mogłoby to być świetne pytanie konkursowe. Otóż dla wprawionego fascynata problematyki kominowej, z tego obrazka wynika jasno, że komin ten murowany był przez profesjonalistów. Idealne wręcz spoiny są dowodem na to, że wykluczona musi być również druga potencjalna przyczyna pojawiającej się wody. Nie ma mowy o przedostawaniu się kondensatu lub wody deszczowej poprzez niechlujnie lub nieprawidłowo wykonane spoiny między rurami ceramicznymi. Gdzie więc szukać przyczyn awarii? Do ostatecznych wniosków droga prowadzi jeszcze przez wywiad środowiskowy. Postanowiłem bezpośrednio zadzwonić do zainteresowanego i zapytać wprost.
Dodzwonić się do Pana Łukasza nie było trudno. Jakby wyczekując naszego kontaktu odebrał niemal natychmiast po wyborze jego numeru. Przedstawiając się, po pierwsze pogratulowałem mu wyboru ekipy budowlanej, bo oglądanie takich spoin w moim fachu to raczej rzadkość. A skoro ktoś z taką dbałością podchodzi do tak „drobnych” szczegółów, znaczy że w sprawach większego kalibru musi być równie, jeśli nie jeszcze bardziej staranny. Mój rozmówca przyznał, że faktycznie ekipa którą wynajął wywiązała się ze swojej roboty niemal wzorowo. Sytuacja godna pozazdroszczenia, jednak coś poszło nie tak, bo inaczej nie byłoby problemu – pomyślałem. Tymczasem inwestor, jak wynikało z rozmowy, nie miał zupełnie pomysłu na to co się dzieje, ani tym bardziej jak to naprawić. Miałem swoje podejrzenie, ale musiałem się w nim upewnić, pytając o kilka szczegółów. Po pierwsze kiedy pojawia się woda. Czy jej pojawienie pokrywa się z czasem działania pieca czy padającego deszczu. Okazało się, że Pan Łukasz musiał się z tą wodą zmagać już jakiś czas, bo odpowiedział niemal natychmiastowo, bez zastanowienia. A taka odpowiedź musiała wymagać długotrwałych obserwacji. Z jego ustaleń wynika, że woda w kominie pojawia się podczas długotrwałych opadów wspomaganych silnymi wiatrami. To czy w tym czasie kocioł działa, czy nie działa jest bez znaczenia dla efektu. Znaczy to tyle, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, nie dochodzi do przecieku kondensatu przez spoiny. To tylko na potwierdzenie tezy o wzorowym klejeniu rur. Przyczyna więc może więc być tylko jedna. Woda dostaje się przez nieszczelne zakończenie komina do przestrzeni między wkładem ceramicznym a obudową kominową. W przypadku drobnych, krótkotrwałych opadów, przedostaje się jej do środka na tyle mało, że jej krople zostają wchłonięte przez metry komina. W przypadku jednak silnych ulew, wpychanych dodatkowo do środka przez silny wiatr, sytuacja jest już nie do opanowania. Wody jest tak dużo, że zaczyna zalewać ścianki rur i pustaków spływając strużkami w dół. Zapytałem więc o sposób zakończenia komina prosząc o ilustrujące sytuację zdjęcia. Pan Łukasz na moje sugestie wydawał się być sceptycznie nastawionym, jednak chyba w poczuciu zaufania do naszej firmy postanowił nie dyskutować z postawioną diagnozą i zastosował się do mojego zalecenia. Następnego dnia miałem już zdjęcia na tapecie :
Prawidłowa jednak jego interpretacja wymagała komentarza. Zadzwoniłem więc ponownie do Pana Łukasza w celu ustalenia pewnych faktów. Po pierwsze zapytałem czy zamocowana stalowa płyta przykrywająca jest naszej produkcji. Usłyszałem wtedy, że na pewno nie była kupowana w składzie budowlanym razem z kominem, wykonana musiała być zatem później przez kogoś innego. Zasugerowałem wtedy, że przyczyną przedostawania się wody jest niewłaściwe bądź nieszczelne połączenie kołnierza, który powinien znajdować się pod stożkiem, lub co jest również prawdopodobne, w ogóle go tam nie ma (mam na myśli kołnierza). Inwestor przyznał w tym momencie, że myślał o naszej wczorajszej rozmowie w sprawie przyczyn awarii i wydaje mu się to sensowne, ale ciągle jakby nie był przekonany w 100%. jednocześnie nie dawało mi to spokoju, dlaczego firma która tak perfekcyjnie wykonała klejenie stosując się idealnie do zaleceń instrukcji, w tak oczywiście wadliwy sposób zamontowała stożek, jakby jej na przekór. No cóż, nie ma rzeczy idealnych pomyślałem, a tym bardziej ludzi. Trzeba było zmierzać do zakończenia tej sprawy. Pan Łukasz w zasadzie tego od nas oczekiwał. Chodziło jednak o to, aby jak to mówi mój kolega, był wilk syty i wilk syty. Ustaliliśmy więc, że sytuację uznajemy jako reklamację, do której oddelegowany jednak zostanie nie pracownik działu reklamacji, a bezpośrednio pracownik serwisu. Poniekąd przyczyny zostały przez nas ustalone. Pracownik serwisu ma je tylko na miejscu potwierdzić, lub ustalić nowe, nie ujawnione dotąd ich okoliczności. Gdyby jednak moje przypuszczenia stały się faktem, wyposażony ma być od razu w niezbędne narzędzia i elementy systemu kominowego do podjęcia natychmiastowej jego naprawy. A więc do wymiany płyty przykrywającej na właściwą, czyli naszą, uzupełnienia instalacji o prawdopodobny brak kołnierza wraz z wykonaniem między nimi uszczelnienia. Pan Łukasz ze względów oczywistych zapytał w tym momencie o koszty takiej operacji. Wyjaśniłem, że akcja ma taki przebieg, aby były one jak najniższe. A więc jeżeli okaże się, że przyczyny są inne niż ustalone, Pan Łukasz płaci 0zł za ekspertyzę, bo załatwiane jest to w ramach reklamacji. Jeżeli okaże się, że faktyczne przyczyny pokrywają się z moimi przypuszczeniami, Pan Łukasz za ekspertyzę je potwierdzającą również płaci 0zł, bo jest ona także wykonana w ramach reklamacji. Jednak w tym drugim przypadku, ponieważ nie tkwi ona w wadliwym towarze, będzie musiał zapłacić za usługę serwisową, na którą składa się cena płyty przykrywającej, prawdopodobnie kołnierza, kitu uszczelniającego i robocizny. Koncepcja ta bardzo spodobała się inwestorowi, raz że wszystko mogło być zrobione w jednym czasie, a dwa że w przypadku zamawiania usługi serwisowej nie musiał liczyć się z kosztami dojazdu. Dla nas było to również upieczenie dwóch dań na jednym ogniu, bo Szczecin w tym przypadku był punktem pośrednim na drodze do Kołobrzegu, gdzie serwis miał do wykonania dużą przeróbkę w bloku wielorodzinnym. Chodziło tylko o dopasowanie terminów. Kiedy te ostatecznie pasowały obu stronom kolega z działu serwisu wyruszył poinstruowany szczegółowo co do planu działania.
Kiedy przybył na miejsce od razu zaczął od newralgicznego punktu konstrukcji. Aby jednak odkryć co jest w środku należało w pierwszej kolejności ściągnąć ten błędnie przykręcony do płyty stożek. Efekt był z lekka zaskakujący :
Kołnierza jak się okazało w ogóle nie było, a zgodnie z przewidywaniami stalowa płyta faktycznie nie była wykonana właściwie. Co było najbardziej zaskakujące to fakt, że ostatnia rura cermiczna przyklejona była z wyraźnymi ubytkami w spoinach, niechlujnie i niedbale:
W zasadzie nie było na co czekać. Kolega więc natychmiast przystąpił do naprawy. Zamontował stalową płytę przykrywającą, tym razem naszej produkcji. W sposób właściwy osadził stożek i wykonał jego uszczelnienie z płytą.
Nie omieszkał oczywiście powtórnie, prawidłowo przykleić fatalnie przyklejoną ostatnią rurę komina.
Na koniec, tym razem zgodnie z instrukcja montażu założył stożek i bezpiecznie zszedł z dachu.
Pan Łukasz zgodnie z ustaleniami zapłacił za nowe elementy kominowe, które tak naprawdę powinien mieć, ponieważ kołnierz i uszczelniacz dostarczane są w naszych pakietach. Nie zaoszczędził także na samodzielnie wykonanej płycie przykrywającej, bo musiał ją za chwilę zdjąć i ponownie wydać pieniądze na właściwą. Do tego doszedł koszt przeprowadzenia naprawy. W tym akurat przypadku był on dosłownie symboliczny. Pan Łukasz nie krył więc zadowolenia z takiego podejścia do jego problemu. Należało już tylko czekać pierwszej porządnej ulewy.
Naprawa przeprowadzona była w lutym bieżącego roku. Niedawno dzwoniłem do właściciela, aby zapytać o skutek przeprowadzonej przez nas interwencji. Z relacji Pana Łukasza wynika, że irytujący problem zupełnie ustąpił, a w międzyczasie były już przynajmniej dwie porządne ulewy. Wygląda więc na to, że się nie myliliśmy co do oceny przyczyn problemu. Na koniec jednak pozwoliłem sobie na kilka słów komentarza w związku z zauważonymi przez nas drobnymi błędami. Powiedziałem Panu Łukaszowi, że dziwię się że jego firma wykonawcza tak precyzyjnie wykonując niemal 90% komina, wyłożyła się i to kompletnie na samym jego zakończeniu. Jak to jest możliwe – zapytałem, bo wygląda na to jakby jeden komin wykonywany był przez dwie zupełnie inne ekipy, albo przez dwóch różnych murarzy, z których ten drugi w czasie wykańczania komina musiał pracować w okolicznościach mocno zaburzonej percepcji. Pan Łukasz wtedy dopiero sobie przypomniał, że rzeczywiście główne prace prowadziła jedna i ta sama ekipa, jednak później położony został dach i murarze mieli utrudniony dostęp do komina. Sprawy w swoje ręce wzięli więc dekarze i to oni zobowiązali się do jego wykończenia. Dzięki temu, że roboty nie było zbyt wiele, na szczęście nie udało im się oprócz komina, przy okazji wykończyć dodatkowo finansów inwestora.
Komentarze:
U mnie z tego co wiem także kominy do poprawy :/