W tym dniu wigilinym życzymy wszystkim zdrowych, pogodnych, przepełnionych radością Świąt Bożego Narodzenia. Abyście spędzili je w rodzinnym gronie, dzieląc się wzajemnie szczęściem i miłością. Życzymy spełnienia wszystkich składanych Wam życzeń oraz realizacji własnych, skrywanych gdzieś głęboko marzeń. Niech ten czas napełni Was nadzieją dobrego jutra i da siłę do realizacji najśmielszych zamierzeń, a stół wigilijny niech pozostanie nim na wszystkie kolejne dni Waszego życia. Aby Was zawsze gromadził i jednoczył.
Redakcja Bloga
Sprawa ta nie trafiła bezpośrednio do mnie. Dowiedziałem się o niej od kolegi z działu handlowego. Niedługo potem zapukał do mnie mój przełożony z prośbą o sprawdzenie pewnych faktów, a czynności, które miałem podjąć, raczej nie można było zaliczyć do moich codziennych obowiązków. Kiedy jednak człowiek staje się świadkiem podobnych zdarzeń, na długo zmienia się jego pogląd na to, co się dzieje dookoła.
Dzieci szaleją na ich punkcie. A wszystko faktycznie prawie jak w reklamie. Na zewnątrz pyszna mleczna czekolada, a w środku niezwykła, jedyna w swoim rodzaju zabawka. Troszeczkę inaczej rzecz się ma z naszymi „jajkami”. Na zewnątrz też niby niczego sobie. Dopiero jednak po zajrzeniu do środka można mówić o pełnym bądź częściowym zadowoleniu. Niespodzianek, które jednak tam znajdujemy raczej nie można zakwalifikować do radosnych.
Nigdy nie można nikomu zarzucać złej woli. Czym jednak kierują się niektórzy dokonując wyborów w oczywisty sposób narażających ich własną kieszeń i bezpieczeństwo? Za każdym razem zadaję sobie wtedy to samo pytanie. Czy jest to kwestia niezrozumienia istoty świadomego wyboru i odpowiedzialności, czy może jednak głupoty i nad wyraz przesadnej oszczędności, którą niektórzy nazwaliby skąpstwem. Nie można w tym wszystkim wykluczyć także odpowiedzialności osób trzecich, tak zwanych „doradców”, którymi w ostatecznym rozrachunku nie pozostają wyłącznie sąsiedzi, rodzina czy pracownicy budowlani.
Bratnia rada nr 1 - urabiaj kit cierpliwie przez 2-3 minuty.
Sprawa od początku wydała mi się zagadkowa. Sporo w niej było sprzeczności. Klient, jak pobieżnie wnioskowałem, doskonale wiedział o czym mówił. Czy mogło zatem dojść do pomyłki? Czy rzeczywiście było coś nie tak z materiałem? W takich przypadkach ani żadne mail'e, ani najdłuższe i najbardziej szczegółowe wywiady telefoniczne na niewiele się przydają. Czekała mnie więc wycieczka do Przysuchy, raz, że z obowiązku, a dwa, z żywo rozbudzonej ciekawości.
Ludzie dzwonią do mnie w bardzo różnych sprawach. Mówiąc różne, mam na myśli oczywiście te, natury służbowej. Są prośby o wyjaśnienia, doradztwo, wizytę czy organizację szkolenia. Moja praca więc, to stały kontakt z ludźmi. Przywykłem zatem już do tego, że jedni z igły robią widły, inni wprost przeciwnie. Dzwonią do mnie inwestorzy, kiedy coś ich niepokoi i wykonawcy , kiedy nie mogą sobie z czymś poradzić. Ostatnio jednak zadzwonił pewien Pan, który totalnie mnie zaskoczył, gdyż pytanie takie usłyszałem po raz pierwszy.
Niektórzy czasem mają po prostu trochę szczęścia. Pani Magda zadzwoniła do nas ostatnio z prośbą o doradztwo w wyborze komina. Jak zwykle w takich przypadkach poprosiłem o projekt domu, aby sprawę przeanalizować. Potem już tylko kilka rutynowych pytań odnośnie rodzajów urządzeń grzewczych i sytuacja stała się klarowna. Potrzebne były dwa Uniwersale plus dodatkowe kanały wentylacyjne. Po wycenę odesłałem ją do Koszalina, podając adresy współpracujących z nami dystrybutorów. Niedługo potem telefon jednak zadzwonił ponownie.
Cud niestety się nie zdarzył. Kominy należy rozebrać. Taką wiadomość przywieźli koledzy z serwisu po ich oględzinach w nowo budowanym domu Pana Radosława. Mimo, iż według naszej oceny wymianie podlegać miałby wyłącznie zainstalowany wewnątrz wkład ceramiczny, to sytuację mocno utrudniał fakt, iż prace naprawcze miały być prowadzone w bardziej skomplikowanych warunkach niż się na początku wydawało.