Do dwóch razy sztuka
03.07.2014
Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie. To niechlubne powiedzenie z okresu PRL, będące wyrazem ówczesnego wymiaru sprawiedliwości, ponownie przypomniało mi się zupełnie niedawno. Podczas ostatniej wizyty na jednej z budów, parafrazując, mógłbym powiedzieć coś zupełnie podobnego. W odróżnieniu jednak, od wyssanych z palca dowodów prezentowanych przez naszych prokuratorów minionej epoki, fakty ujawnione podczas ostatnich moich oględzin krzyczały same za siebie, a był to krzyk rozpaczy i beznadziei.
Zadzwonił do mnie Pan Marcin spod Gdańska. Nie zapytałem skąd, ale informację o numerze mojego telefonu musiał dostać w składzie budowlanym, z którym współpracujemy. Z rozmowy szybko dowiedziałem się, że zakupił dwa nasze systemy kominowe : jeden do kominka, drugi do pieca gazowego kondensacyjnego. Bardzo dużo czasu z kolei zajęło mi ustalanie powodów jego interwencji. Pan Marcin stwierdził, że coś z jego kominami jest nie tak, ponieważ jego znajomy zwrócił mu uwagę na różnice w zakończeniu obu systemów. Długo próbowałem wyciągnąć jakieś konkrety, ale im bardziej rzeczowe pytania padały z mojej strony, tym coraz bardziej zagmatwany obraz problemu rysował się w moich myślach, gdy słyszałem kolejne odpowiedzi. Poza tym, że jest jakiś problem, w zasadzie nie wiedziałem nic. Zwróciłem mu uwagę na konieczność złożenia oficjalnej reklamacji z zachowaniem wszystkich procedur, abyśmy mogli oficjalnie zająć się problemem, ale w tym przypadku Pan Marcin miał więcej szczęścia. Okazało się , że za dwa dni miałem być w Koszalinie, więc zaproponowałem, że mogę nadłożyć trochę kilometrów jadąc przez Gdańsk i wtedy przy okazji podjadę na miejsce, abym mógł przynajmniej przyjrzeć się problemowi z bliska, zanim podejmiemy właściwą interwencję. Inwestor nie krył radości z tego faktu, z ogromnym zniecierpliwieniem oczekując już mojego przyjazdu. Na miejsce dotarłem o umówionej porze, a czekał na mnie sam Pan Marcin. Przybyłem na miejsce oglądać rzekome różnice w zakończeniu, obraz jednak który zastałem daleki był od mojego wyobrażenia problemu. Od samego początku w oczy rzuciło mi się małe „śmietnisko”, na którym odnalazłem rozrzucone elementy naszych kominów:
Jak widać były tam stożki, kołnierze, drzwiczki, kratki wentylacyjne, szablony, obejmy, płyty czołowe, a do tego elementy te nosiły ślady raczej dewastacji niż użytkowania. Szablony : kartonowy i murarski oczywiście czyściutkie, a więc nikt z nich nie korzystał. Instrukcja montażu zresztą też. Zaznaczę w tym momencie, że kominy oczywiście były już „kompletnie” postawione. Pokaż mi pozostałości pakietu, a powiem ci jakie błędy zostały popełnione - pomyślałem.
Bo jak można było wykonać prawidłowo zakończenie komina nie używając stożka i kołnierza?
Jak można prawidłowo wykonać murowanie pustaków kominowych nie używając szablonu murarskiego?
Jak można zadbać o wentylowanie wełny wewnątrz komina nie używając kratki wentylacyjnej?
I jak wreszcie można zrobić to wszystko dobrze w ogóle nie otwierając instrukcji montażu?
Znaleźliby się pewnie tacy, którzy odpowiedzieliby : „można”. Pan Kazimierz jednak, wykonawca na tej budowie teraz już na pewno nigdy by tak nie powiedział. Ponieważ, jak wspomniałem moja wizyta była zupełnie przy okazji i nie miałem ani zbyt wiele czasu, ani potrzebnych narzędzi do pełnej ekspertyzy, ograniczyłem się tylko do pobieżnej oceny sytuacji. Nie trzeba było długo chodzić, żeby niemal wszystkie moje podejrzenia potwierdziły się od razu w rzeczywistości. Oba kominy zbudowane zostały z pominięciem pierwszego zalanego betonem pustaka. Jest to pierwszy błąd jaki można popełnić i niestety nie uniknął go nasz wykonawca. Nie wykonano również otworu na kratkę przewietrzającą, uniemożliwiając zarazem wentylowanie znajdującej się w środku wełny. O nie używaniu szablonu murarskiego, kontrolującego ilość nakładanej zaprawy murarskiej świadczył już kolejny poziom pustaka :
Na zdjęciu widać ewidentnie zaprawę, która z górnych obszarów komina, spadając, obficie odłożyła się na górnej krawędzi króćca trójnika wyczystkowego. Jednym słowem dramat. Co poziom to kolejny błąd. Następny oczywiście na wysokości trójnika spalinowego. Do dziś zastanawiam się jaką techniką wykonano otwór w tym pustaku :
Kwestia związana z przymurowaniem trójnika do obudowy oczywiście również nie wymagała komentarza. Kolejno oczywiście pojawił się następny możliwy do popełnienia błąd, a więc przymurowanie komina do stropu :
Wystarczyło jak na jeden raz. Miałem ochotę jeszcze wejść na dach, aby przyjrzeć się wymyślnej za pewnie koncepcji zakończenia komina, jednak trudności jakie pojawiły się w związku z tym przedsięwzięciem mnie zniechęciły i w sumie dobrze, bo po co ryzykować chodzenie po dachu, kiedy nie brakowało dziwolągów poniżej. Oględziny drugiego komina z przeznaczeniem do kotła gazowego kondensacyjnego nie wzbudziły już we mnie ani irytacji, ani śmiechu. Poczułem totalną beznadzieję. Okazało się, że było to również coś imitującego nasze kominy Brata Uniwersal. Popełnione w nim te same błędy , w zasadzie nie miały większego znaczenia, gdyż był to w ogóle niewłaściwy komin. Zastosowany powinien oczywiście zostać Brata Turbo.
Pan Marcin usłyszał już i tak bardzo dużo, ale wyglądał raczej na człowieka, który przyjął to z pewną ulgą. Myślę, że miał przeczucie błędów, ale jako laik, nie był chyba w stanie otwarcie i merytorycznie przeciwstawić się swojemu wykonawcy w celu wyegzekwowania naprawy. To co usłyszał potem chyba jeszcze bardziej go ucieszyło. Dowiedział się ode mnie, że naprawa kominów oczywiście jest możliwa, ale podjąć się jej może tylko i wyłącznie nasz serwis. Na prośbę Pana Marcina obiecałem przygotowanie oficjalnego pisma z naszej strony w tej sprawie w trybie przyspieszonym. W poczuciu dobrze wykonanej pracy odjechałem załatwiać swoje sprawy w Koszalinie.
Następnego dnia jednak zostałem już ponownie przez niego bombardowany telefonami i mail'ami. W wolnej chwili oddzwoniłem, aby zapytać co się stało. Okazało się, że wykonawca – Pan Kazimierz całkowicie odrzucił naszą diagnozę zawartą w piśmie, podważając niemal wszystkie jej zapisy. Przyjmując postawę totalnej negacji, zagroził dodatkowo wezwaniem z własnego ramienia „niezależnego” eksperta w osobie Mistrza Kominiarskiego, celem potwierdzenia jego argumentacji. Zupełnie wybity z obranego kierunku Pan Marcin, szukając wsparcia i ratunku pytał co ma robić dalej. Zaleciłem po pierwsze spokój. Po drugie przyjęcie oczywiście delegacji, i podjęcie z nią rozmowy, z wyraźnym zaznaczeniem jednak, że podobnie jak to ma się w naszym przypadku, również Pan kominiarz o ile będzie wnosił jakieś swoje uwagi powinien je także zawrzeć w formie pisemnej. Poprosiłem także, aby umówił dodatkowe spotkanie z Panem Kazimierzem, który może zabrać ze sobą kogokolwiek, na którym pojawię się osobiście razem z pracownikiem serwisu, aby jeszcze raz w ich obecności przedyskutować sprawę tych kominów. Tym razem jednak przyjedziemy uzbrojeni w kamery, szlifierki, drabiny i wszystko pozostałe, niezbędne do przeprowadzenia właściwych oględzin. Naszą wizytę umówiliśmy za kilka dni.
Ciąg dalszy zatem niewątpliwie nastąpi.
Komentarze:
Wykonawca poświęcił kilkadziesiąt minut na "wykonanie" otworu pod trójnik spalinowy (nie wiemy jaką metodą)a następnie "pieczołowicie" obmurował trójnik czyli kolejne powiedzmy 10-15 min. A wystarczyło:
1. Przyłożyć szablon i odrysować 20 sekund
2. Pierwsze cięcie 30 sekund
3. Drugie cięcie 30 sekund
4. Zamontowanie gotowej płyty czołowej 1 min.
Czyli łącznie około 2,5 minuty a ile poświęcił wykonawca? Może pół godziny a może więcej jeśli "wydłubywał" po kawałeczku otwór.
SMUTNE ALE NIEKTÓRZY SĄ NAPRAWDĘ OPORNI NA WIEDZĘ... Dobrze że klient czujny i trafił na firmę która ma serwis więc będzie ok.
Ponad 20 lat prowadzę firmę budowlaną i nauczyłem się w tym czasie również tego, że w przypadku
kiedy mam doczynienia z gotowymi rozwiązaniami to nie warto kombinować po swojemu bo to tylko wydłuża czas
pracy i często prowadzi do "komplikacji" w relacjach z klientem;-)
Mamy na rynku kilku czołowych producentów kominów i pomimo wielu podobieństw to zauważyłem, że w każdym występuje szereg różniących detali i szczegółów. Różnice te zmuszają wykonawcę (a w każdym razie mnie:-))do zaglądania w instrukcje montażu danego producenta. Jak komuś zależy na dobrej a opinii to będzie pytał i czytał żeby pot wstydu i nerwów sobie zaoszczędzić. Drodzy koledzy : dobrze wiecie, że poprawki kosztują najwiecej a powrót z całą ekipą z innej, odległej często o kilkadziesiąt kilometrów budowy nie należy ani do tanich ani przyjemnych rozwiązań. Kochani - pytać i czytać a problemów nie będzie.
Pozdrawiam Marek N.